Witold Moszyński - Human Capital Manager, Buisness Consultant, Career Manager, Negotiator

Rynek freelance w Polsce i na świecie

Rynek reklamowy w większości implementuje wszystko to, co na rynkach zachodnich sprawdziło się i jest już standardem. Agencje rozdrabniają się więc na bardziej specjalistczne podmioty oferujące zróżnicowane, zaawansowane narzędzia i usługi marketingowe. Wraz z tym zjawiskiem swoją coraz ważniejszą rolę na rynku zaczynają odgrywać frelancerzy. Jednak opinie o tym, czy warto zatrudniać niezależnych “wolnych strzelców” są podzielone. Przyjrzyjmy się zatem jak w rzeczywistości wygląda rynek freelance w Polsce.


Po wpisaniu w przeglądarce internetowej fraz “freelance w Polsce”, czy też “praca freelance” i innych podobnych haseł, odniosłem wrażenie, że usługi typu “freelance” w takim rozumieniu, jak to ma miejsce na Zachodzie, a zwłaszcza w USA, u nas, na rodzimym rynku nie istnieją. Przynajmniej nie w takiej samej formie, czy zawodowego wydźwięku. Przestałem więc szukać w necie, a sięgnąłem od razu po bardziej pragmatyczne narzędzie - po prostu bezpośrednie rozmowy z freelancerami i z marketerami. Od swoich rozmówców po stronie freelance usłyszałem, że w Polsce “wolny strzelec” to z reguły nadal synonim biednego artysty, którego wszyscy wykorzystują. To uosobienie takich usług, z których korzystają zazwyczaj Ci nieświadomi reguł świata reklamy. Ci niezwracający uwagi na estetykę, a co dopiero efektywność narzędzi reklamowych. Takimi poturbowanymi freelancerami najczęściej czuli się twórcy grafiki, programowania, dtp-owcy, copywriterzy, czy fotograficy. Choć mocno podkreślali, że inaczej, czyli lepiej wygląda to na rynku warszawskim. Duże agencje reklamowe chętnie korzystają z usług podwykonawców w obszarach: kreacji, projektów graficznych, czy produkcji stron internetowych. I z reguły jest to współpraca stała i mająca profesjonalny wydźwięk. Jednak rynek reklamowy w stolicy rządzi sie swoimi prawami: korporacje, duże zlecenia, duże budżety. Dlatego większość freelancerów tych spoza województwa mazowieckiego kontynuowała jednym tchem: (…) ten rynek nie istnieje w Polsce poza stolicą. Marne projekty, za marne pieniądze, brak pewności kasy (uczciwość zleceniodawców jest bliska zeru), brak przestrzegania ustalonych zasad współpracy, zwłaszcza odwlekanie terminów płatności. Nie ma regulacji prawnych - gdyby prawo pracy nakładało podobne sankcje na umowę zlecenie, tak samo jak na umowę o pracę - być może byłoby lepiej. Ponadto brak ciągłości zleceń = stres. Brak etyki w pozyskiwaniu klientów - najczęściej klienci są wyjęci z agencji, w której się pracuje!!! Większość rozmówców mimo wszystko jednak podchodzi to tematu bardzo poważnie i wierzy, że z czasem będzie tak jak na Zachodzie, gdzie “freelance” to styl życia i sposób na niezależność.


Wobec tego jak jest na zachodzie? Przede wszystkim tamten rynek jest bardziej dojrzały. Najważniejsze jest jednak to, że tam pracodawca, zleceniodawca sam chce korzystać z usług tego typu, bo widzi w tym konkretną korzyść dla siebie - finansową oraz czasową. Freelancer w Stanach to osoba bardzo mocno ukierunkowana w swojej specjalizacji, choć jest wszechstronnie utalentowana.Każdy pracuje przede wszystkim na swoje nazwisko, które determinuje ich do świadczenia sług na najwyższym poziomie. W Anglii, cz USA fora, strony internetowe (na końcu artykułu wymieniam te najciekawsze) to sprawny mechanizm, który reguluje ten rynek, pozwala mu się rozwijać i autopromować. I co najważniejsze łączy zleceniobiorców z zainteresowanymi freelancerami. Codziennością jest uczestniczenie freelancerów w różnego rodzaju licytacjach, kto i na kiedy oraz jak tanio wykona dany projekt. Słowem, na Zachodzie rynek freelance działa i rozwija się w szalonym tempie. Coraz więcej osób, chce bowiem pracować niezależnie, w domu, zdalnie - ciesząc się tym samym wolnością na codzień, a nie prozaicznie tylko w weekend. A ich praca jest bardzo ceniona i powszechna przez pracodawców.


Co zatem nie działa, że tak mozolnie rozwija się ten typ współpracy w Polsce?Jedną z przyczyn jest sama świadomość zlecających. Faktycznie jest tak, że nie doceniają możliwości, wiedzy i doświadczenia niezależnych konsultantów, grafików, programistów. Zwłaszcza w tzw. Polsce klasy B. Tam zazwyczaj występuje zarówno po stronie zlecających, jak i po stronie freelancerów syndrom bylejakości. Taki nierzadko samozwańczy freelancer robi po prostu swoje, bo kasa jest dla niego najważniejsza. Innym problemem jest brak właściwego rozumienia usług freelance w oczach samych zleceniodawców. W rozmowach z marketerami najczęściej pod adresem “wolnych strzelców” pojawiały się zarzuty: notorycznego nie dotrzymywania terminów, braku rzetelności pracy, złej komunikacji oraz słaba jakość na gruncie kreatywnym i graficznym.


Nie trudno w tym momencie o wniosek, że rynek freelance w Polsce będzie się rozwijał tylko wtedy, kiedy po obu stronach - zleceniodawców i zleceniobiorców - zajdzie potrzeba współppracy w oparciu o żelazne zasady, konkretne standardy. Freelance to wartość sama w sobie - podkreślają sami zainteresowani - i jeśliby tylko zostało to bardziej upowszechnione, to znajdzie się sporo utalentowanych “wolnych strzelców” na rynku - dodają.
Warto zatem zbliżyć obie strony, a przede wszystkim zacząć regulować ten obszar zawodowy. Bo w chwili obecnej można powiedzieć wprost - niewiele się dzieje w tym zakresie. Większość dostępnych artykułów, felietonów na ten temat koncentruje się bardziej na opisywaniu systemu “telepracy”, czy “pracy zdalnej”. Wartym zauważenia jest jednak fakt, że coraz więcej mówi się i pisze w mediach nie tylko branżowych o regulacji prawnej, tak aby pracodawcom ułatwić decyzję o współpracy na nowych zasadach - freelance. Co więcej powstają też wzorem zachodnich pomocne w odnajdywaniu się nawzajem (zleceniobiorca-zleceniodawca) specjalnie witryny skupiające “wolnych pracowników” i ich portfolia. Jednak na kilkanaście znalezionych, niestety nie działa, nie funkcjonuje aż 90% z nich. Trudno jednoznacznie stwierdzić dlaczego. Popularne są także aukcje internetowe: kto, w jakim czasie i za ile wykona dany projekt - tak, jak szereg takich na Zachodzie. Zwracają uwagę zwłaszcza cenniki, które można znaleźć na tych serwisach. Na przykład za wykonanie strony internetowej z prostym CMS-em - cena oscyluję wokół 500 pln. Wyspecjalizowane firmy każą sobie zapłacić za taki produkt nawet kilkanaście tysięcy. To samo tyczy się stworzenie e-sklepu - podana cena w zależności od złożoności projektu: 1000 - 5000 pln. Tu różnica między wyceną freelancera a wyspecjalizowaną firmą jest więcej niż dziesięciokrotna. Choć warto odnotować, że mimo to zainteresowanie jest co najwyżej przeciętne.


To ewidetnie dowód na to, że rynek freelance w Polsce dopiero się rozwija, jako godne uwagi rozwiązanie współpracy biznesowej. Niemniej wydaje się, ze do zrobienia jest jeszcze bardzo wiele. Niezbędna jest odpowiednia forma edukacji i zarazem promocji tego przecież bardzo popularnego na świecie zjawiska.
Pierwsze kroki na polskim gruncie w tej kwestii stawiają amerykańska firma Aquent oraz Ideo Human Resources. Aquent już kilkanaście lat temu uruchomiła na terenie Stanów, a później w co ważniesjzych krajach na świecie usługi, które jednoznacznie opierają się na promocji i pośredniczeniu w zatrudnianiu niezależnych freelancerów. O tym, jak ważny to obszar niech świadczy to, że spośród 1000 firm ze światowej listy Fortune praktycznie każda korzysta na codzień z usług właśnie freelance. Według Aquent “freelance”: to wykwalifikowani, wysokiej klasy specjaliści, którzy mogą nie tylko wykonywać projekty, pracując zewnętrznie, ale w szczególnych okresach życia firmy stanowić uzupełnienie kompetencji zespołu lub zastąpić czasowo osoby, które z powodów problemów zdrowotnych, czy np. urlopu macierzyńskiego nie mogą uczestniczyć w życiu firmy. To zdecydowanie szersze myślenie o możliwościach zagospodarowania i wykorzystania niezależnych ekspertów.
Ideo Human Resources natomiast to firma, która specjalizuje się w rekrutacji pracowników w sektorze marketing-reklama, sprzedaż, a także pośredniczy w zatrudnieniu freelancerów. W chwili obecnej w Ideo HR trwają prace nad powołaniem Kodeksu Dobrych Praktyk Freelance, którego zadaniem byłoby stworzyć podwaliny do promowania, a zarazem uregulowania usług freelance w Polsce. Kodeks miałby określić: zasady etyczne freelancerów, jak i zlecających, sklasyfikować tegoż rodzaju usługi na rynku polskim oraz ustanowić standardy gwarantujące wysoką jakość wzajemnych usług.


Być może trzeba sięgnąć także po inne rozwiązania, stosowane przez inne grupy zawodowe związane z branżą reklamową, np. stworzyć osobną organizację zrzeszającą freelancerów, która dbałaby o ich interesy, edukowała branżę i rynek zarazem w tej sferze. Ale w pierwszej kolejności muszą się znaleźć wśród rodowitych frelancerów, tacy, którzy będą w stanie pociągnąć taki projekt.
Pierwsze symptomy zapewne dodałyby splendoru i gwarancję lepszych czasów dla tych wszystkich, którzy zwątpili w uprawianie tego wolnego, specjalistycznego zawodu w naszym kraju. Bo w porównaniu z “Zachodem” jesteśmy dopiero na początku tej drogi.

Marcin Gieracz
Partner & Managing Director
Rubikom Strategy & Creation